piątek, 21 lipca 2017

change is in the air



Są w życiu takie momenty, w których niezaprzeczalnie czuję, że warto jest być. W tym danym miejscu i czasie, z tą, a nie inną osobą. W powietrzu przesyconym upałem, gdy każdy oddech bierze się z trudem. Właśnie tam, zupełnie nieoczekiwanie, wnikając w historię i zamglone spojrzenie, w głos i potok bólu... staję się człowiekiem.
Gwałtowny deszcz zmywa ślady stóp. Pozostawia kilka kropel na liściach drzew, które znikną wraz ze wschodem słońca. Ale te chwile, choć tak nieuchronnie przemijające, pozostawiają w sercu głębokie ścieżki, których nie zatrze czas.


Dziękuję!

sobota, 1 lipca 2017

tralala


Pobiegłabyś za nimi, daleko. Traciłabyś dla nich powietrze, oddając najlepsze części siebie. Chciałabyś, by mieli dobre sny. Szłabyś krok za krokiem, godzina za godziną, zbierając w serce ich własne łzy. Czekałabyś. O tak. Czekałabyś nawet całe lata. I nie mając już swoich sił, powiedziałabyś „tak” jeszcze raz. Stałabyś się ziemią, i trawą, i słońcem, i wodą. Oby tylko trochę podrośli, byli trochę mniej krusi, trochę bardziej wytrzymali na wiatr. By sami stali się ostoją.



Tylko za tobą nikt by nie pobiegł. Ale czy to powód, by opuścić dłonie?


https://www.youtube.com/watch?v=2a_7_ekLsSM

niedziela, 11 czerwca 2017



https://www.youtube.com/watch?v=vv64iYmEKN4

Rozmazane kształty i kontury świata, który stając się coraz bardziej obcy, powoli pęka. Przez szczeliny wlewają się oceany. Stare konstrukcje obracają się w pył.

Co więc teraz zbudujemy?

środa, 31 maja 2017

Wielkie nieba











Gdziekolwiek dziś bym poszła – nikt tam na mnie nie czeka. Nikt jeszcze mnie tam nie zna. Tutaj, nikt nie mógłby nie obejść się bez mojej obecności.
Nie mam nic. Nie mam nikogo.


A jednak... mam wszystko.

wtorek, 2 maja 2017

Dziękuję






Za te dłonie, przez które od głowy aż do serca spłynęła łaska - dziękuję. Za oczy, z których błękitu popłynął pokój jak rzeka - dziękuję. Za okruchy minut, w których mogę się skryć i nabrać nieco sił - DZIĘKUJĘ.

niedziela, 5 marca 2017

Światła miasta




Spotykam ich coraz więcej. Wątłe płomyki, które potrzebują tylko odrobiny wiatru, by znów stać się ogniem. Migotliwe światła złaknione dłoni, które mogłyby je ochronić przed deszczem.  Jasne pochodnie wskazujące drogę. Zatrzymują się na granicy rzęs, wołając mnie z głębin źrenic.
I ponad wszystko ten Płomień… podtrzymywany każdym oddechem.


Przyszedłem rzucić ogień na ziemię i jakże bardzo pragnę, żeby on już zapłonął.